Kawa, woda, herbata.. pogaduszki zmiękczające o pogodzie.. w końcu przeszliśmy do konkretów. Rozmowa układała się sympatycznie, zdobywaliśmy wiele cennych informacji. Właściwie cała ta rozmowa mogłaby zostać podzielona na części i poddana osobnej analizie, bo jak dowiedziałem się w trakcie mojej późniejszej pracy zostały w jej trakcie poruszone chyba wszystkie aspekty architektury środowiska MS SharePoint, neizrozumiałe i nowe dla jego potencjalnych użytkowników. O założeniach i architekturze tej platformy kiedy indziej, przytoczę teraz urywek naszej rozmowy:
- To jak dużo danych Państwo przechowują?
- Hmm.. około 1.000.000 plików.
- Sporo. A jak znajdujecie potrzebne?
- Właściwie to nie mamy wyszukiwarki.. za każdym razem robimy to ręcznie.
- Jak to ręcznie?
- No tak! Nasza "wyszukiwarka" za każdym razem daje inne wyniki, poza tym nie potrafi wyszukiwać konkretnej treści tylko przeszukuje nazwy plików. A ponieważ nie istnieje żadna reguła ich nazywania, sam Pan rozumie...
- To jakiś koszmar!!
Dokładnie: koszmar. Nie mogłem uwierzyć, że tak duża firma, z tak rozproszoną strukturą może w ten sposób działać. Czy można coś z tym zrobić? Oczywiście! Pomijając możliwość tagowania plików, wprowadzania ich opisów, etc. SharePoint daje możliwość wyszukiwania pełnotekstowego całej swojej zawartości, czyli wszystkich plików, które są do niego wysłane.
W trakcie tej rozmowy, okazało się, że funkcjonalność na której klientowi zależało najbardziej jest dostępna "od ręki" bez konieczności wprowadzenia dodatkowych zmian programistycznych. Oczywiście istnieje możliwość ograniczania wyświetlanych wyników do tych , które użytkownik jest uprawniony zobaczyć, ale uprawnienia i możliwości z tego wynikające, to już inna bajka :)
W następnym poście: o tym jak tworzyliśmy analizę projektu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz