Dobra organizacja
pracy w sposób efektywny podnosi wydajność i redukuje koszty. W dzisiejszych
czasach przedsiębiorstwo chcące odnieść sukces rynkowy musi zdawać sobie sprawę
z fundamentalnej roli tego procesu. Nieprzecenione zasługi na tym polu odgrywa Lean
Management i jego elementy wdrażane w rosnącej liczbie organizacji. Pojawia się
jednak pytanie: czy samo sformułowanie doskonale przygotowanych procesów i
procedur jest jednoznaczne z podniesieniem wydajności i efektywności?
Od wielu lat przyglądam się przedsiębiorstwom i ich procesom
dochodząc do wniosku, że najlepiej przygotowany schemat działania bez
„uzbrojenia” go w odpowiednie narzędzia może okazać się jedynie ciekawą teorią.
W jeszcze innych (gorszych) przypadkach może stać się zarzewiem konfliktów
wewnątrz organizacji przynosząc zgoła odmienny efekt do zamierzonego. Jednak
najczęściej spotykanym stanem jest: kłopot, a właściwie kłopotliwy obowiązek
wynikający z przyjętych strategii i założeń zarządu na temat rozwoju.
Wylano już morze słów na temat sposobów wdrożenia
odpowiednich procedur, szkoleń, poszukiwania i przygotowania „ambasadorów”
zmian, itp. Nie dołączę do tej rzeszy specjalistów, którzy z reszta mają rację,
chcę jednak zwróć uwagę na aspekt, który często umyka pomysłodawcom zmian. A gdyby
tak, oprócz budowy doskonałego procesu sprawić, by praca z nim była przyjazna
użytkownikowi?
Być może moje podejście podyktowane jest „skażeniem” pracy w
branży IT, gdzie oprócz samego działania oprogramowania ważny jest też jego:
wygląd, intuicyjność, czy wydajność. Proszę się zastanowić. Przed erą Windows
(tak, istniała taka) oprogramowanie pozbawione było zupełnie interfejsu
graficznego, wszystkie operacje trzeba było wykonywać tylko w trybie tekstowym,
a obsługa nawet dość prostego programu wymagała choćby minimalnego szkolenia.
Dzisiaj, większość z nas po instalacji nowego programu po prostu zaczyna go
używać. A co jeśli można by tak samo zrobić z nowymi procesami w firmie?
Sądzę, że wszyscy zgodzimy się, że taka sytuacja jest tak
samo idealna jak nierealna. Niestety „You can’t always get what you want” jak
słusznie mówią słowa piosenki, ale gdybyśmy jednak spróbowali zbliżyć się do
tej utopijnej idei? Załóżmy, że od strony teoretycznej zrobiliśmy wszystko jak
należy i na biurku leży gotowy projekt procesu, mamy zebrany sztab osób
odpowiedzialnych za wdrożenie go, potrzebujemy jednak narzędzi, aby przeleć
treść z papieru do naszej rzeczywistości. Nic prostszego! Użyjemy Excel-a!
Błąd! Dlaczego? Otóż mam złą informację: Excel to doskonałe narzędzie, ale
niestety nie uniwersalne, nie ma takich.
Co nam daje użycie Excel-a? To, że jest dostępny na każdym
komputerze w biurze, że każdy w mniej lub bardziej zaawansowany sposób potrafi
go obsługiwać, itp. To wiemy, bo większość z nas korzysta z niego niemal codziennie.
Z punktu widzenia procesu, który ów arkusz ma obsługiwać wygląda to tak:
ręcznie uzupełniamy dane w przygotowanym arkuszu, zapisujemy plik i wysyłamy
mailem do następnego użytkownika w procesie lub (co gorsza) drukujemy arkusz.
Nasz arkusz wyrusza elektronicznie lub per
pedes w magiczną podróż po wszelakich zakamarkach biur, biurek i szafek,
pieczątek i podpisów. Brzmi znajomo? A czy temat maila „Re: Fwr: Re: Re:”
wygląda znajomo? Czy taki proces jest wydajny? Efektywny? Przyjazny
użytkownikowi i łatwo akceptowalny?
Majsterkuję, lubię siedzieć w swoim prowizorycznym
warsztacie, zorganizowanym w garażu. Bawię się w tworzenie drewnianych
konstrukcji typu meble, czy altany – takie utylitarne hobby. Oczywiście
potrzebuję przeróżnych narzędzi, są tu piły, dłuta, wkrętaki, młotki i wiele
innych. Każde z nich jest przydatne w moim warsztacie, każde ma swoją funkcję i
przeznaczenie. Czasem zdarza mi się użyć jakiegoś narzędzia w sposób inny niż
jest mu przeznaczony, jak choćby dłuta żeby odkręcić śrubkę. Efekty? Czasem się
udaje, ale czasem kończy się to długotrwałym szlifowaniem dłuta żeby odzyskało
swój kształt i właściwości przynależne dłutom.
Podobnie jest z pracą nad wdrożeniem procesów. Użycie
nieodpowiedniego narzędzia może zrujnować materiał, nierzadko drogi materiał i
zburzyć nasze nadzieje pokładane w jego potencjalnym wykorzystaniu.
W ostatnim czasie
zmierzyłem się z takim procesem w fabryce jednego z wiodących graczy branży motoryzacyjnej. Proces rejestracji Kaizen-ów odbywał się tam właśnie na podstawie arkuszy
MS Excel. Nie wdając się w szczegóły był to proces w dużej mierze „ręczny”.
Zadaniem Vialutions było przekonwertowanie tego „analogowego” procesu na język
cyfrowy. W tym celu stworzona została platforma dostępna w sieci intranet
fabryki zawierająca formularz wypełniany przez użytkownika. Wewnątrz
rozwiązania „zaszyliśmy” wszystkie niezbędna algorytmy i przepływy pracy
niezbędne do sprawnego rejestrowania i zarządzania Kaizen-ami.
Digitalizacja procesów biznesowych, w czym się specjalizuję,
pozwala na wprowadzenie nowej jakości nie tylko na płaszczyźnie zwiększenia
wydajności pracy, ale zwiększenia jej ergonomii poprzez wprowadzenie
odpowiednich rozwiązań do obsługi wdrażanych lub istniejących procesów. Ale, co
chyba jest najważniejsze zwiększa poziom akceptacji zmian i ułatwia ich uruchomienie.
Dlatego należy zwrócić szczególną uwagę nie tylko na samą architekturę zmian,
czy procesów, ale również zadbać o odpowiednie narzędzia, które staną się
dodatkowym ambasadorem naszego przedsięwzięcia. Bo przecież nie zależy nam
tylko na wdrożeniu, ale na jego faktycznym działaniu!
Chcesz wiedzieć więcej?
Sprawdź stronę Vialutions lub skontaktuj się bezpośrednio ze mną!