Moi koledzy ostatnio bawili się w produkcje ciekawej
aplikacji dla istniejącej już platformy SharePoint (SP). Co do zasady: pewnie
każdy, kiedyś w swoim życiu miał okazję pofatygować się do biurowca. W recepcji
tegoż zapytano go o cel wizyty i poproszono o podanie danych do zarejestrowania
wejścia. Na podstawie tych danych wydano kartę z napisem: „gość” i wpuszczono
dalej.
Otóż jeden z naszych klientów zamarzył, aby taki system
rejestracji zbudować na platformie SP. To do roboty! Musimy stworzyć
(odwzorować) książkę wejść – łatwizna. Skorelować ją z kalendarzami
użytkowników (aby na recepcji wiedziano, że w kalendarzu danej osoby faktycznie
jest człowiek, który chce dostać się do budynku lub osobę odpowiedzialna za
kontakt z takowym) – da się zrobić. Dodatkowo, nasz klient zażyczył sobie, aby
swoje dane „gość” potwierdzał własnoręcznym podpisem – tak jak to jest w
przypadku rejestrów papierowych.
Zamówiliśmy specjalny sign-pad,
oprogramowaliśmy odpowiednio SP, aby odczytywał informacje z niego i zapisywał
w odpowiednich miejscach na liście gości. Do rozwiązania oczywiście musiały
zostać dodane raporty odwiedzin, statystyki, etc. Nie trwało to długo, ale
wynik końcowy był (z perspektywy programistów) cudowny! Rozwiązanie przeszło
wszelkie testy i zostało dostarczone klientowi.
Przyszedł czas szkolenia użytkowników. Mój kolega pojechał
do siedziby klienta, a ponieważ jest tam sporo osób do przeszkolenia wybył z
biura na 2 dni. Dzisiaj wrócił. „Jak było?! Jakie były reakcje?!?”. Szkolenie
przebiegło bezproblemowo, ale też bez entuzjazmu szalonego w części opisującej
(błyskotliwe według programistów) rozwiązania zawarte w aplikacji. Doszło do
opisu sign-pada…. „Wooow! Ale on ma
fajny kolorek! I jaki design!! Patrzcie! Ma też kolorowy wyświetlacz! Ale
czad!!!”, słowem: pełen sukces, szampan, oklaski i serpentyny!!!
Jakże pokrętne są gusta i oczekiwania klientów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz